Zbrodnia i (auto)kara
Bo wszędzie na świecie wiadomo, że jak zbrodnia, to potem kara i basta. Mimo tego ludziom często wydaje się, że lisim sprytem i erudycją Sowizdrzała przechytrzą system jakkolwiek wszechwiedzący by nie był w erze wszechobecnych kamer i faktur elektronicznych. Oto historia jednej z takich sytuacji, kiedy Pan Koń Widzący Dalej niż Horyzont z uporem godnym lepszej sprawy chciał przeforsować pewną rzecz, która nie do końca powinna mieć miejsce w szanującym się choć trochę korpo. Jako że Konkurencja, szpiedzy i konfidenci nigdy nie śpią, będziemy mówić o „rzeczy” bez zbędnych szczegółów. Kiedy zdarzają się takie Rzeczy, dziwnym trafem z ostatniego koła u wozu, dział księgowości zaczyna być ważną siłą decyzyjną albo mieć tego złudną iluzję. Żeby już nie przedłużać, przychodzi Cnotliwy Carewicz do naszego biura, staje mi nad głową, a jako że nie odwracam się do niego przez chwilę, wpatrzona w faktury do zapłacenia,...