Nasz mały Simba


A tego popołudnia nic nie zapowiadało burzy zmian, która miała nadejść. Aczkolwiek fakt, że herbatka papajowo-pomarańczowa została się już tylko jedna jedyna w opakowaniu, mógł być tym pierwszym jeźdźcem apokalipsy.

- Okręt mój płynie dalej- rzecze Zbychu- Gdzieś tam, gdzie zamiast Projektu i Klienta uważa się głównie na funkcjonalność najnowszego modelu mikrofalówki. Poza tym jest znacznie lepszy cash flow, a żarcie gourmet dla kotów i stylowy drapak same się nie kupią, oj nie. 

I opadają do kolan wszystkie szczęki, bo kończy się jakaś epoka, której jeszcze historycznie nie nazwaliśmy. Jedyny, któremu jeszcze jako tako domyka się twarz, to nasz młodociany szef. Bezkresny Nieboskłon wstaje zza biurka, prostuje wklęsła klatę jak dumny pionier na apelu i dolewa oliwy do ognia.

- Bo tak to się zdarzyło, że i mnie nie będzie dane się tu z wami wiekować. Oto Pan Wielki Szef Galaktyczny namaścił mnie na menadżera nowego Projektu w Niemczech. I jakimże byłbym nieuczynnym i dokuczliwym trutniem bez mandatu niebios na zostanie menadżerem regionalnym, gdybym był powiedział, że dzięki, ale nie. Zatem wkrótce zostawię was, moi najmilejsi, a na miejsce moje przybędzie nowy, młodszy narybek?

- Czyli co? ze żłobka zamiast z przedszkola?- zakpiła pod nosem Jolanta

- Następce mój jest jedynym w swoim rodzaju młodym człowiekiem, który skończył był tę samą szkołę, co i ja i jego wspaniałość Towarzysz Brokat. Zatem i w wieku lat dwudziestu trzech poprowadzi was miłe owieczki przez meandry Nowego Projektu. To tyle, dziękuję.

Pokłoniwszy się lekko głową, nasz młodociany nadal jeszcze szef zasiada do swojego niebiałego stołu i jak gdyby nigdy nic siorbie przez nieekologiczną słomkę mleko wprost z półlitrowego kartona. I po tym jak cały ten suspens rozlał się po nas jak kubeł zimnej z zaskoczenia, przechodzimy nad tym do porządku dziennego.

Mijają leniwie tygodnie, aż tu dnia pewnego, który to akurat musiał być poniedziałkiem, przychodzę do biura, a tam jak gdyby nigdy nic rozsiada się na stanowisku Nataszy nasz przyszły szef. Sweterek ma w kolorowe paseczki, koszulę świeżo wyprasowaną i twarz tak niewinną i dziecięcą, że chyba nigdy naszych tabelek i sankcji na oczy nie widział. 

- No, to przyjechał nasz Simba.- rzuca Jolanta, która właśnie wróciła z łazienki- Niedługo czas go wtajemniczyć i zrobić mu prawdziwy chrzest bojowy.

Ale on taki malutki i różowiutki na policzkach, jak go tak można od razu wpuścić w te kolczaste malinowe krzaki pełne nieznanych mu praw, podatków i innych IRFSów? Zbychu, choć na wypowiedzeniu podśmiewa się zza swojej klawiatury, że na Christmas Party, to zamiast loterii w tym roku będziemy musieli ustawić podium i zaprezentować Simbie jego nowe królestwo. Bo wszystkie te segregatory pełne faktur i kontraktów, wszystkie te sekretne serwery i nawet podwiędłe rośliny będą teraz pod jego pieczą. 

- Przepraszam bardzo za spóźnienie- woła od drzwi Natasza- Pociąg się spóźnił, ale muszę  tu usiąść i trochę popracować, dobrze?

Simba uśmiecha się i bez słowa przysiada do pustego jeszcze biurka Bezkresnego Nieboskłonu. Jednak nieledwie biedaczek porozkłada na nim swój kolorowy notesik, długopis z kotkiem i dość zwykły komputer, nasz nadal jeszcze młodociany szef wparowywuje z rozmachem do biura. I jednym tylko zabójczym spojrzeniem, nakazuje biednemu Simbie zebrać cały ten kram i wcisnąć się w ciasny niewygodny kącik pomiędzy swoim fotelem a szafą. Biedaczek dobrze zaznajomiony z zasadami konfucjańskiej cnoty synowskiej, posłusznie odmaszerowywuje. I oto następuje prezentacja.

- Hej wszystkim, to jest Simba, będzie on waszym szefem, zaraz po Święcie Wiosny.

- Hej wszystkim, jestem Simba i nie mogę się doczekać, żeby poznać najlepszy team całej Europy.

Toś się nam udał, drogi Simbo, udał jak pieść w oko. I będziemy mieli z ciebie pociechę, oj straszną, zwłaszcza jeśli nie będziesz specjalnie wybredny co do biurek i innych takich laowaiskich wygód. Póki co ucz się, synku, ucz od swojego wielkiego poprzednika, bo nauka to do potęgi klucz, zwłaszcza w tym miejscu pełnym długonosych laowaiów o nieznanych ci jeszcze do końca intencjach. Bądź zatem jak pionier zawsze uważny i gotowy, mały Simbo i rośnij w siłę, bo w tym roku Święto Wiosny wypada już pod koniec stycznia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuchnie świata cz. 1 czyli syf, czosnek i skisłe mleko

Historia z wirusem w koronie